Są takie dni, kiedy nie chcesz tylko pachnieć latem – chcesz nim żyć. Dziś właśnie tak było. Wsunęłam się w moją sukienkę Lucca od Cala de La Cruz – zwiewną, pełną luzu, jak stworzoną do popijania Aperola na łodzi gdzieś na Morzu Śródziemnym – i pozwoliłam, by resztę zrobił zapach. A właściwie… zapachy.

Tak, dziś stworzyłam własne wakacje w wersji layering: Never-ending Summer, Sailing Day i Beach Walk od Replica. Bo po co mieć tylko jedne wakacje, skoro można mieć troje?

Never-ending Summer to jak pierwszy promień słońca muskający skórę po miesiącach szarej pogody. Jasny, soczysty, z lekkim flirtującym akcentem – zapach, który pachnie jak bose stopy na rozgrzanym piasku. Natychmiast przywodzi na myśl opalone ramiona, plecioną torbę ze słomy i udawanie, że nie sprawdzasz służbowych maili.

Sailing Day jest rześki i orzeźwiający – powiew słonej bryzy, odrobina wodnej świeżości, taki zapach, przy którym czujesz się, jakby wiatr właśnie idealnie złapał żagiel… i Twoje włosy. To nie jest leniwe leżenie na plaży, to raczej trzymanie kapelusza, kiedy łódź nabiera prędkości.

A Beach Walk to czysta nostalgia. Kremowy kokos, słodycz balsamu do opalania, muśnięcie morskiej soli. To ten moment, gdy słońce zaczyna zachodzić, wracasz z plaży, Twoja skóra jest wciąż ciepła od dnia, a włosy lekko poplątane od wiatru.

Razem tworzą wielowarstwową opowieść: poranny blask, popołudniowy rejs i spacer o złotej godzinie. Dzień, który w rzeczywistości nigdy się nie wydarzył… ale istnieje w zapachu.

I kiedy obracałam się w mojej sukience Lucca, czując, jak miękki materiał łapie powiew, pomyślałam… może najlepsze w lecie jest to, że można je zamknąć we flakonie, spryskać się nim i nosić, kiedy tylko się chce.

Bo jeśli nie możesz mieszkać na jachcie, zawsze możesz przynajmniej pachnieć, jakbyś to robiła.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *